sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział I


Okolica z pozoru może wydawać się obskurna i niebezpieczna i taka też jest. Na ulicy kręcą się podejrzane osoby, co chwilę słychać krzyki obrabowywanych przez kieszonkowców ludzi. Policjanci nie reaguje, boją się, a poza tym są w znacznej mniejszości. To miasto należy do tak zwanych gangów. Kradzieże, włamania, pobicia, to chleb powszedni dla tutejszych mieszkańców. Bandyci nie boją się nikogo, dlatego też nikt nie może czuć się bezpieczny. Wielu marzy by móc wyrwać się stąd, lecz nie jest to możliwe. Ludzie tu mieszkający są bardzo biedni, a czynsz, jaki płacą w tym mieście należy do najniższych w kraju.  Dlatego też chcąc, czy nie chcąc godzą się na to wszystko.
Miasto podzielone jest na dwie części wpływów, północna należy do Skorpionów, a południowa do gangu Mariota. Nie zawsze jednak tak było. Trzy lata temu przywódcy gangów, Lopez i Orczyk byli najlepszymi przyjaciółmi, to jednak zmieniło się od tamtego pamiętnego dnia. Była sobota, jak co tydzień planowali w trójkę wypad na imprezę. Tą trzecią osobą była siostra Lopeza, Sophie. Dziewczyna różniła się od brata, cicha spokojna i skromna. Mimo swojej nieśmiałości miała powodzenia u chłopaków i nawet Orczyk zwrócił na nią uwagę. Dziewczyna żywiła do niego wielkie uczucie, był jej pierwszą miłością. Kochała go, tego była pewna, jeszcze nikt nigdy nie okazał jej tyle wsparcia i czułości.  Jej spojrzenie było hipnotyzujące, zawsze sprawiała wrażenie lekko przestraszonej, jakby ukrywała jakąś tajemnice. Rodzeństwo żyło w biedzie, wychowywała ich babcia, ponieważ rodzice zginęli w wypadku. Lopez czuł, że to na nim ciąży obowiązek opieki nad młodszą siostrą, dlatego też zaprzyjaźnił się z Orczykiem i zaczął robić z nim interesy, nie zawsze zgodne z prawem. Wracając do pamiętnej soboty, podczas imprezy Sophie i Orczyk pokłócili się o jakąś mało istotną rzecz, ale z tego powodu nie bawili się razem. W pewnym momencie dziewczyna zobaczyła jak obściskuje się z jakąś nieznajomą. To było dla niej zbyt wiele, z płaczem wybiegła z klubu, znalazła brata i poprosiła go by odwiózł ją do domu. Lopez chciał się dowiedzieć, dlaczego jego siostra płacze, ale ona milczała. Następnego dnia znalazł ją nieprzytomną na podłodze, połknęła całe opakowanie tabletek nasennych. Niestety było już za późno. W pożegnalnym liście wyjaśniła przyczynę swojego samobójstwa, a także przeprosiła brata i babcię za to, co uczyniła. Lopez ze łzami w oczach czytał lisy od siostry, w jego oczach widać było gniew i szał. Wybiegł z domu jak opętany, nic do niego nie docierało, miał tylko jeden cel, znaleźć Orczyka. Gdy go odszukał rzucił się z pięściami na niego, w szale nie panował nad sobą. Gdyby nie koledzy, mogłoby to się skończyć tragicznie. Od tej pory przyjaciele stali się wrogami, Lopez przeniósł się na drugą stronę miasta i założył własny gang.
            We wrześniu do okolicy sprowadziła się nowa rodzina. Małżeństwo z trójką dzieci. Każdy zastanawiał się, dlaczego wybrali właśnie to miasto zwłaszcza, że nie wyglądali na biednych, a wręcz przeciwnie. Jak się później okazało mężczyzna został dyrektorem w tutejszym liceum. Wbrew pozorom praca ta była bardzo dobrze płatna, dlatego, że żaden nauczyciel nie chciał podjąć się tego zadania. Nie jest łatwo prowadzić zbuntowaną, pełną agresji i nienawiści młodzież. Najstarszy syn państwa Crawford, bo tak nazywała się nowo przybyła rodzina, został policjantem i dołączył do garstki policjantów, którzy tu jeszcze pozostali. Najmłodszy syn miał dopiero cztery lata. Jedyna córka, w wieku osiemnastu lat wkrótce miała zacząć ostatnią klasę w liceum. Ona najbardziej była niezadowolona z przeprowadzki, w poprzedniej szkole miała przyjaciół, których znała od dziecka.
-Mamo widziałaś te ulice, tych ludzi?- Nastolatka spojrzała na swoją rodzicielkę i wzięła duży łyk mleka.
-Kochanie twój tata dostał wymarzoną propozycję, co według ciebie mieliśmy zrobić?- Kobieta westchnęła głośno i wzięła się za zmywanie naczyń. W głębi duszy podzielała obawy córki, ale nie chciała pokazywać jej, że też jest zaniepokojona.
-Zostać?- Spytała retorycznie.
-Lepiej się pośpiesz, bo nie zdążysz do szkoły.- Pani Crawford postanowiła zmienić temat.
-Jeśli po drodze mnie nie napadną, zgwałcą i zabiją.- Dziewczyna mruknęła pod nosem.
-Nawet tak nie mów.-Pogroziła córce palcem.
-Spoko, żartowałam.- Chwyciła szybko jabłko, złapała plecak i wyszła z domu.
Droga do szkoły utwierdziła ją tylko w przekonaniu, że to miejsce nie należy do bezpiecznych. Była nawet świadkiem jak trzech mężczyzn biło i kopało jakiegoś chłopaka. Chciała podejść i coś powiedzieć, zareagować, ale jakaś starsza kobieta złapała ją za rękę i powiedziała, że jeśli jej życie miłe to niech się nie wtrąca. Była w szoku jak wielka znieczulica społeczna tu panowała. Każdy martwił się tylko o siebie. Sama została nawet zaczepiona przez jakiegoś zboczeńca, ale dziesięć lat treningów karate nie poszło na marne.
-Policzymy się jeszcze suko- warknął w jej stronę i z trudem podniósł się z ziemi. Nie zareagowała na jego słowa, nie miała zamiaru wchodzić w potyczki słowne z jakimś podejrzanym typem. Jak najszybciej chciała znaleźć się w szkole, tam przynajmniej powinno być w miarę normalnie.
Szkoła ta jednak nie należy do normalnych. Można porównać ją do dżungli, gdzie tak jak zwierzęta, uczniowie walczą o dominację. Co chwilę przechodząc obok jakiś większych grupek ludzi słyszała wulgarne słowa, wyzwiska padające z ich ust. Postanowiła posłuchać kobiety, którą zaczepiła ją po drodze i się nie wtrącać. To kompletnie nie jest jej świat i nie ma zamiaru próbować na siłę przystosować się do tego miejsca. Z trudem odnalazła sekretariat, gdzie wręczono jej plan lekcji. Nie powiedzieli jej nawet jak ma znaleźć sale 219, w której ma pierwszą lekcję, angielski.  Co się dziwić skoro panowała tam jakaś wielka awantura, z tego, co się zdążyła zorientować, znaleźli przy jakimś chłopaku narkotyki i to nie pierwszy raz. W jej dawnej szkole zostałby wyrzucony za pierwszy razem i to natychmiast, widocznie tutaj mają inne zasady. Wzruszyła ramionami i wyszła szukać klasy.
Dzwonek zadzwonił jakieś dobre pięć minut temu, Kim jednak nadal nie mogła znaleźć sali 219. Najdziwniejsze było jednak to, że praktycznie większość uczniów nadal gawędziło na korytarzu, tak jakby nie słyszeli dzwonka. Dziewczyna postanowiła nie zastanawiać się nad tym dłużej, zdążyła się już zorientować, że to uczniowie rządzą w tej szkole. Jej cierpliwość była na wykończeniu, znalazła salę numer 218 i już się ucieszyła, że jest blisko, gdy okazało się, że numer kolejnej klasy to pięć. Kolejny powód by nienawidzić tej szkoły, w sumie uzbierałoby się ich już z piętnaście.
-Pomóc ci?- Usłyszała za swoimi plecami, nie była jednak pewna czy to do niej, więc nie obróciła się. –Hej nowa, pomóc ci?- Znów ten sam głos, tym razem jednak zwróciła się twarzą w jego stronę. Ujrzała wysokiego, rudego chłopaka, na oko w jej wieku.
-Ehmm…- Zająknęła się, była zdziwiona, że ktoś w tej szkole oferuje jej pomoc. –To jakiś test?- Spojrzała na niego uważnie, a on zaśmiał się cicho.
-Nie dziwie się, że tak pomyślałaś. Jestem Milton- wyciągnął w jej stronę rękę, ale ona nie zareagowała, chłopak nie wydawał się jednak tym faktem zaskoczony.- Przeprowadziłem się tu dwa lata temu i wiem, co czujesz. Jaką masz pierwszą lekcję?- Chwyciła jej plan zajęć bez pytania.- Matematyka w 219, ja mam fizykę w 14 to niedaleko, mogę cie zaprowadzić.
-Super.- W jej głosie nie było jednak słychać ani grama optymizmu. Odebrała od niego plan i spojrzała wyczekująco.
-Za mną.- Uśmiechnął się do niej, ale już nic nie odpowiedziała.
-Dlaczego właściwie się tu przeprowadziłeś?- Po paru minutach milczenia, w końcu zadał pytanie, które nurtowało ją od dłuższej chwili. Nikt normalny, z własnej woli na pewno by tu się nie przeprowadził, ją niestety zmusili do tego rodzice.
-Długa historia- chłopak wyraźnie posmutniał.- Może kiedyś ci powiem.
W tym momencie, Kim zobaczyła jak w ich kierunku zmierza grupa pięciu chłopaków. Sam ich widok przerażał, napakowane, pełne tatuaży ciała, mnóstwo blizn, a do tego agresywny wyraz twarzy.   
-Z drogi kujonie- odezwał się jedne z nich i popchnął mocno Miltona, tak, że wylądował na podłodze.
-Hej!- Kim zareagowała, w końcu chłopak był jedyną osobą, która pomogła jej.
-O patrzcie jakaś nowa sunia.- Ten sam chłopak, co popchnął Miltona, podszedł do niej i położył jej rękę na policzku.
-Zostaw mnie!- Dziewczyna próbowała nie okazywać strachu, co było dla niej bardzo trudne. Oni mogli zrobić jej krzywdę i nikt by nawet nie zareagował.
-Ostra, lubię takie.- Cała banda ryknęła śmiechem, a nieznajomy złapał Kim za tyłek, próbowała go odepchnąć, ale nie miała tyle siły.
-Zostaw ją Czarny- ni stąd ni z owąd przyszło wybawienie. Spojrzała w stronę chłopaka, który przed chwilą odezwał się. Wysoki, dobrze zbudowany, brązowe włosy i oczy, przystojny i to bardzo. Tak jak koledzy miał parę tatuaży na rękach.
-Lopez, no co ty?- Czarny był bardzo zdziwiony jego reakcją.
-Zostaw ją- powtórzył, a chłopak posłuchał go i odsunął się od Kim. Dziewczyna od razu wywnioskowała, że to musi być ich przywódca.- Nie mamy teraz czasu na twoje zabawy z jakimiś dziwkami, robota jest.- Cała banda bez słowa ruszyła za swoim szefem, widać było, że zależy im na czymś i to bardzo. Dziewczyna odetchnęła głośno, była bezpieczna, przynajmniej na razie. Cały czas jednak miała w głowie słowa tego całego Lopeza, nazwał ją dziwką. Jeszcze nikt nigdy jej tak nie uraził, zabolało, bardzo zabolało. Nawet jej nie zna, a mówi takie rzeczy. Czy oni naprawdę traktują każdą dziewczynę, jako obiekt seksualny, potrzebny tylko do zaspakajania ich potrzeb?
-Nic ci nie jest?- Z rozmyślań wyrwał ją głos Miltona.
-Nie, w porządku- nadal była lekko przytłoczona całą sytuacją.
-Witaj w moim świecie.- Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Dziewczynie zrobiło się go żal, był szykanowany i poniżany przez te dwa lata, tego była pewna. – Do twojego przyjazdu jedynymi osobami, z którymi rozmawiałem w tej szkole byli nauczyciele.- Wyznał jej szczerze.
-Słuchaj- spojrzała an niego niepewnie.- Jak chcesz pogadać to… na mnie możesz liczyć. – Sama nie wiedziała, czemu to powiedziała, z jednej strony poczuła litość, a z drugiej nawet go polubiła.
-Dzięki- uśmiechnął się lekko.- Jesteśmy.- Dziewczyna obróciła się, wreszcie ujrzała upragniony numer 219.
-Hej, Milton- zawołała go, gdy ten miał już wchodzić do swojej klasy.- Spotkajmy się na długiej przerwie, mam kilka pytań.- Chłopak skinął głową i wszedł do klasy.

Mam nadzieje, że spodoba Wam się moje nowe opowiadanie. Charaktery są OOC,  z góry przepraszam jeśli komuś to przeszkadza. 
  

17 komentarzy:

  1. Aaaaa kochana to opowiadanie zapowiada sie równie cudownie jak poprzednie. Jack to Lopez, nie? Ale mnie wciągnęło!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. już mnie zaciekawiłaś :) / opowiadania-kickin-it.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! Kiedy następny ? ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne! Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń. U mnie rozdział w poniedziałek lub jutro jeśli jakimś zwariowanym sposobem mi się uda. Ale napewno ci jutro wyśle!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te niektóre części z dalszych rozdziałów, ma sie rozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękneee <3 <3 <3 Boże jak ja cie dziewczyno kocham <3
    powinnaś pisać zawodowo
    :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejny??? Bo ten jest boski!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. tajemniczo, mroczno i wciągająco. Zapowiada się the best opowiadanie jakie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy kolejny, bo ten mnie po prostu wciągnął. Nie mogę się doczekać!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy next? To jest takie wsciągające, że szok. Pięknieee <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy new? To jest takie mroczne. Super! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Super!! Kiedy dodasz nowy??? <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jak zawsze SUPER i wciągający ! ;)Z niecierpliwością czekam na następny ! ;dd

    OdpowiedzUsuń
  14. Strasznie wciągające:)
    Podziwiam że potrafisz napisać aż tak długi rozdział.
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie :)
    http://kickinitmystory.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. Extra :*
    Zapraszam do mnie :
    http://kickinit-kimjack-mojawersja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Emm... może się to wydawać dość dziwne, ale jestem cholernie ciekawa, jak się nazywa Twój poprzedni blog. Mam problemy z jego znalezieniem...

    OdpowiedzUsuń